piątek, 19 sierpnia 2011

Skąd wieloletnia hossa w USA?


 Tytułem wyjaśnienia.
Ostatnio (2010- 2011) tworzyłem pewien projekt, opisujący historię rynku akcji - głownie USA. Poniżej będę zamieszczał jej poszczególne fragmenty. Oto streszczenie (w języku polskim):

Handel jest tak stary jak świat. Ze względu na specjalizację
(produkcja dóbr, rybołówstwo, handel) ludzkość posiadała pewne rzecz w
nadmiarze, innych zaś jej brakowało. Niniejsza praca przedstawia
proces, jakim podlegała wymiana towarowa, przybierając obecne formy,
pieniądza, który powstał w celu stworzenia uniwersalnego ekwiwalentu
towaru, za który ten mógł być wymieniany, opisuje proces zawiązywania
wspólnych przedsięwzięć, które dały początek spółkom akcyjnym,
handlowanym  po dziś dzień na giełdach papierów wartościowych by
poprzez zobrazowanie procesu powstawania baniek spekulacyjnych ukazać
ich wpływ na światową ekonomię.

Przedmiotem rozważań głównej części pracy jest ekonomia USA,
najpotężniejszej gospodarki światowej. Ta, z PKB na rok 2011
szacowanym na $15,227.074 mld  (drugi w kolejności kraj, Chiny, ma ten
wskaźnik przeszło o połowę niższy - $6,515.861 mld, a np. 5 w rankingu
Niemcy $3,518.592 mld) oraz popytem konsumenckim, stanowiącym 2/3 tej
kwoty wywiera przemożny wpływ na gospodarki całego świata.[1]

Stany Zjednoczone od kilkudziesięciu lat doświadczają niespotykanego
boomu gospodarczego. Niniejsza praca dowodzi, że przyczyną powyższego
jest w znacznej mierze tzw. "efekt bogactwa", wirtualny rodzaj
pieniędzy, który pochodzi z rosnących indeksów giełdowych,
hiperbolicznie wzrostami znacznie przewyższającymi rosnące PKB USA.
Konsekwencją tegoż jest niebezpieczeństwo, że owa dywergencja (oparta
tak naprawdę na niczym innym jak rozdętej do niesamowitych rozmiarów
spekulacji) w pewnym momencie powróci do normy, powodując krach na
giełdzie, pustosząc tym samym portfele indywidualnych Amerykanów ale i
fundusz emerytalnych, które w akcje inwestują znaczną część
oszczędności przyszłych emerytów.

Jak się wydaje się, proces ten zaczyna się właśnie realizować. Po
załamaniu giełd USA w 2000, spowodowanym pęknięciem monstrualnej bańki
spekulacyjnej spółek technologicznych oraz internetowych, gospodarka
wkroczyła na drogę pierwszych kłopotów, jako że PKB zaczęło spadać z
wszelkimi tego reperkusjami. Czynniki odpowiedzialne za stan
gospodarki, zdając się nie zauważać spekulacyjnego podłoża uprzednich
wzrostów giełdowych, z oczywistych przyczyn niechętne spadkowi poziomu
życia obywateli USA, podjęły bezprecedensową polityką obniżania stóp
procentowych (do poziomu 0,5%). Niestety niskie stopy, zamiast pomóc,
spowodowały kolejną bańkę spekulacyjną, tym razem na rynku
nieruchomości, których ceny zaczęły rosnąć w zastraszającym tempie. Co
gorsza, banki, w celu osiągnięcia zysków, przystąpiły do akcji
przydzielania tzw. "subprime mortgages" - pożyczek hipotecznych,
przeznaczonych dla tej części populacji, która została już kiedyś
zaliczona do grupy osób, mających problemy ze spłatą kredytów.
Założenia banków były takie, ze na rosnącym rynku nieruchomości
ewentualny brak spłat kredytów przez ludzi, posiadających "subprime
mortgages" nie jest groźny - odebrane im domy mogły zostać sprzedane
innym, już po wyższych cenach. Niestety, te osiągnęły poziom
równowagi, by następnie zacząć spadać. Teraz nastąpił "efekt domina" -
banki posiadały coraz więcej stale taniejących, odebranych w procesach
komorniczych domów, których nikt nie chciał kupić. Co gorsza, banki
inwestycyjne podczas boomu na rynku nieruchomości, masowo tworzyły i
puszczały w obieg instrumenty pochodne, oparte na tychże "subprime
mortgages". Te masowo taniały, powodując kolosalne straty ich
posiadaczy, głównie wielkich instytucji finansowych. W efekcie
przestały istnieć takie giganty inwestycyjne jak Lehman Brothers, Bear
Stearns oraz Merrill Lynch. Rząd USA, w obawie przed krachem systemu
finansowego, był zmuszony wzięcia tych długów na swoje barki,
zaciągając nowe zobowiązania (program TARP ) Jako że nie przyniosło to spodziewanego efektu,
(gospodarka USA wpadła w recesję) rząd wdrożył inne mechanizmy, zwane
"Quantitive Easing 1 oraz 2), które tak naprawdę polegają na niczym
innym na "drukowaniu" dodatkowych pieniędzy bez pokrycia i puszczaniu
ich w obieg. Z założenia pieniądze te, wraz z znów ekstremalnie
niskimi stopami procentowymi, miały spowodować wzrost na rynku pracy
(bezrobocie w międzyczasie wzrosło z 5% do prawie 10%).

Niestety, pomimo tych posunięć gospodarka USA jest znów w kłopotach.
"Tani pieniądz" trafił zupełnie indziej - na giełdę papierów
wartościowych, powodując nowe wzrosty indeksów oraz na giełdy
towarowe, śrubując ceny surowców - ropy naftowej, miedzi i innych oraz
żywności, grożąc dodatkowo  inflacją. Gospodarka USA znalazła się w
kleszczach i trudno będzie znaleźć rządzącym krajem jakiekolwiek
środki, mogące wyciągnąć jej z tego stanu rzeczy. Na giełdach szykuje się wieloletnia, wyniszczająca bessa, która spowoduje głęboką recesję oraz zmieni oblicze świata, jaki znamy.



1 komentarz:

  1. Witaj Marku
    Mozesz cos napisac o projekcie ktory tworzyles? Czy to jakas praca naukowa, ksiazka czy jeszcze cos innego?
    pozdrawiam
    Przemek

    OdpowiedzUsuń